Odwiedziłam wczoraj kino i okropnie się rozczarowałam... Wybrałam się pełna nadziei, że zobaczę dobry film, ze ktoś się postarał i komuś się chciało. I srodze się rozczarowałam... Skończyła się legenda Star Treka jakiego znam, zaczęła się era plastikowego chłamu dla mas. Patrzyłam i nie wierzyłam... Oczywiście wszystko się świeciło i aż iskrzyło od efektów, ale to było puste. Postacie bez emocji, ludzie nie przeżywający niczego, jak można nie pokazać szoku po zniszczeniu całej planety? I masa nieścisłości. Przykłady? Jak to się stało że Wulkan z całym swoim rozwojem technologicznym i cywilizacyjnym, wyprzedzający o lata świetlne Ziemię nie próbuje zniszczyć wiertła, które można po prostu zestrzelić fazerem? Dla tych, którzy nie wiedzą: Wulkanie przylecieli do nas na "Pierwszy kontakt" już wtedy mieli taką technologię,która spokojnie by nas wyprzedziła. Kolejna rzecz, jakim cudem ten Spock, którego znamy całuje się z kimś publicznie? Dlaczego kosmici są zieloni i bezkształtni? Dlaczego wracamy do stereotypów? Gdzie się podziały dylematy moralne i przeżycia bohaterów? Dlaczego Kirk jest takim głupkiem? Ten film to upadek legendy i chała... Jeśli macie w pamięci wcześniejszy Star Trek oszczędźcie sobie rozczarowań, nie warto.
Przeczytaj to jeszcze raz: Mowgli – nic więcej?
19 godzin temu
0 komentarze:
Prześlij komentarz